Zaskakująco dobrze dziś spałam. Nie chciało mi się
rozpamiętywać tego co działo się w nocy a to było rewelacyjne posunięcie.
Dzięki temu nareszcie w miarę porządnie się wyspałam. Maszerowałam spokojnie w
samotności na śniadanie, swoją drogą byłam już chyba na nie lekko spóźniona.
Jakoś mi to nie przeszkadza. Wchodząc do Wielkiej Sali minęłam parę znajomych
twarzy między innymi tlenionego pajaca z którym nie miałam ochoty rozmawiać, on
jednak uważał inaczej
-Jak tam słonko?- zagadał jakby nigdy nic Malfoy jak zwykle
nienagannie ubrany z ulizanymi włosami, chyba wolę jak są tak uroczo
rozczochrane, na samą o tym myśl lekko się uśmiechnęłam. Widząc że blondyn za
bardzo patrzy w mój dekolt odwróciłam się i nie odpowiedziałam na jego
zaczepkę. Co on sobie myśli? – Ja rozumiem jesteś na mnie zła ale daj mi się
wytłumaczyć- kontynuował, nie dając mi za wygrana odejść od niego jak najdalej
-Dałam ci na to czas w nocy Malfoy, a ty coś pieprzyłeś że
ci na mnie zależy, aż taka naiwna nie jestem- zajęłam miejsce koło Zabiniego a
Draco usiadł przede mną po przeciwnej stronie stołu- Wolę jego towarzystwo- gestem ręki wskazałam na Diabła
a on tylko się zaśmiał. Następnie Dumbledore przemówił do nas, nawet nie wiem o
czym rozprawiał, nie słuchałam bo moje wszystkie myśli skierowane były w innym
kierunku. Po przemowie dyrektora do Sali wleciało stado sów z listami i
prezentami dla uczniów od ich rodziców. Ku mojemu zdziwieniu ja również
dostałam list. Czarna koperta ze złotymi literami mojego nazwiska, klasyk.
Ojciec może i jest okrutnym człowiekiem ale gust ma.
-Od kogo?- zapytał Blaise
-Od tatusia- wesoło się uśmiechnęłam i włożyłam list
delikatnie do kieszeni szaty
-Nie utworzysz go teraz?- spojrzał na mnie Malfoy takim
wzrokiem że od razu opuściłam mój
-Nigdy w życiu, nie mam zamiaru denerwować się z samego
rana. Przeczytam go wieczorem albo spalę tańcząc dziki taniec przy kominku-
wyszczerzyłam się do Dracona a ten przewrócił oczyma i wrócił do smarowania
kanapki jakimś dżemem
-Osobiście preferuję drugą formę- wtrącił Diabeł- Chętnie z
tobą potańcuję przy świetle płonącego kominka – razem wybuchliśmy śmiechem a
Malfoy nawet nie zwrócił na nas uwagi, dalej smarował tą kanapkę jakby było to
najważniejsze zadanie na świecie. Już chciałam się z niego ponabijać ale
podszedł do niego jakiś chłopak niczym nie wyróżniający się z tłumu. Lekko szarpną
Dracona za ramię a ten z kaprysem na tworzy odwrócił się do niego
-O co chodzi Miles?- zapytał ale w jego głosie było słychać
okrutną niechęć, wnioskuję że nie są bliskimi przyjaciółmi
-Pamiętasz o dzisiejszym treningu Quidditcha? – ojej nie wiedziałam
że Draco w to gra! To znaczy widziałam czasem że się tym interesuję albo jak
Lucjusz mówił jak byli na takim meczu ale nigdy nic nie wspomniał że w to gra
-Tak Bletchley
pamiętam- westchną blondyn, tak na sto procent nie pałają do siebie sympatią
-To do siedemnastej
stary- nie czekając na odpowiedź chłopak zwany Milesem udał się w stronę
wyjścia z Wielkiej Sali, po drodze spotkał swoich bodajże znajomych bo zaczęli
przybijać sobie piątki, uroczo. Nie zastanawiając się długo wypaliłam do Draco
-Mogę przyjść?-mimo
dziwnych uczuć jakimi darzyłam Malfoya bardzo chciałam zobaczyć trening
Quidditcha, nigdy nie miałam takiej okazji. Poza tym nie chcę tam iść dla Draco tylko aby zobaczyć
grę- Proszę-ślicznie się uśmiechnęłam i zatrzepotałam rzęsami aby podkreślić że
naprawdę mi zależy
-Nie rozumiem cię
Dillian- pokręcił głową- Wściekasz się na mnie, nienawidzisz a teraz szczerzysz
się jak głupi do sera- spojrzał na mnie badawczo i z lekkim zażenowaniem
-Nie to nie i tak
tam będę-prychnęłam- I nie schlebiaj tak sobie nie chcę tam iść ze względu na
ciebie Malfoy- chciałam wstać od stołu ale Zabini złapał mnie za nadgarstek
-Gdzie idziesz?
Jeszcze nic nie zjadłaś- powiedział poważnie Blaise
-No i co?-chciałam
wyrwać mi nadgarstek z dłoni ale nie miałam siły- ściszyłam trochę głos i
wyszeptałam- Nie chcę robić tutaj przed wszystkimi przedstawienia, puść mnie
-Siadaj, zjedź a
wówczas cię puszczę- patrzył na mnie jak zatroskana matka a ja aby nie
ośmieszać się na oczach wszystkich usiadałam i wzięłam do ręki bułkę
-Już, będę jeść-
zwróciłam się do Diabła a ten zaszczycił mnie tryumfalnym uśmiechem
-Dzięki Blaise, mnie
by nie posłuchała- odezwał się po dłuższym milczeniu Draco- Od razu szukałaby
jakiegoś haczyka- uśmiechną się sarkastycznie i ugryzł kawałek kanapki którą
tak dopieszczał przez ostatnie parę minut
-Bardzo
śmieszne-przewróciłam oczami i uskubałam kawałek suchej bułki
***
Lekcje dziś dłużyły mi się jak głupie. Nie mogłam znieść
tych nudnych eliksirów ale na całe szczęście Snape zostawił mnie w spokoju więc mogłam się zająć swoimi własnymi
problemami. Z całym szacunkiem do profesora, na pewno są one ciekawe ale gdy
przez całe swoje życie siedziało się zamkniętym w czterech ścianach to eliksiry
były moją jedyną odskocznią od monotonni jaka mnie otaczała. Na transmutacji
nic konkretnego się nie dowiedziałam a na numerologii myślałam że usnę,
naprawdę bardzo się cieszyłam jak szłam na ostatnie zajęcia. Była to obrona
przed czarną magią, cóż siedzę w niej już tak głęboko że wątpię aby cokolwiek
mnie przed nią obroniło. Ahh tak myśląc o czarnej magii przypomniałam sobie o
liście od ojca. Z jednej strony bardzo byłam ciekawa co do mnie pisze i jak
bardzo będę wściekła bądź załamana po
jego przeczytaniu, ale z drugiej zżerała mnie wielka ciekawość co do jego
treści lecz wątpię abym dowiedziała się czegoś niesamowicie podniecającego w
końcu to list od mojego tatusia, najbardziej potulnego człowieka jakiego znam.
Tak to było dobre…
***
Popatrzyłam na zegar, było za piętnaście siedemnasta. Uśmiechnęłam
się sama do siebie i usiadłam na trybunach. Poczułam zimny jesienny wiatr na
skórze. Nie wzięłam ze sobą żadnego swetra, miała na sobie wyłącznie cienką
bluzkę z długimi rękawami i czarne legginsy. Mój ulubiony strój od kiedy nie
mieszkam już w domu. Potarłam ramiona aby się rozgrzać i zauważyłam blond
czuprynę na horyzoncie. Szedł z grupką innych graczy, chwilkę ze sobą
rozmawiali lecz zaraz po tym wzbili się w powietrze i odgrywali udawany mecz,
Slytherin na Slytherin. Geniusze po prostu, cokolwiek nie zrobią to wygra
Slytherin. Z moich obserwacji wynika iż Malfoy był szukającym, w sumie nie
dziwię się zawsze węszył tam gdzie nie powinien i chciał panować nad wszystkim.
Z każdą kolejną minutą jak oglądałam ten trening podobało mi się coraz bardziej,
chłopaki śmigały na miotłach a ja nawet nie zauważyłam że siedzę już półtorej
godziny na zimnej i twardej ławce z dłońmi pod koszulką. Reprezentacja mojego
domu skończyła swój trening a ja jakoś nie miałam ochoty stąd iść. Kocham
wiatr, bo przypomina mi wolność której mam tak niewiele a przez to że jest on
tak lodowacie zimny moje wszystkie komórki w ciele są poruszone i czuję że żyję.
Po chwili upajania się pogodą poczuła ciepło na moich ramionach i wzdrygnęłam się.
Moim oczom ukazał się Draco z cudownie rozczochranymi włosami i delikatnym
uśmiechem na twarzy
- Otul się moją kurtką, nawet się nie sprzeciwiaj- zaznaczył
widząc grymas na mojej twarzy. Kurtka była rozkosznie ciepła i pachniała lawendą,
tak jak on. Odepchnęłam od siebie te ostatnie myśli i zwróciłam się do Smoka
-A tobie nie będzie zimno?- blondyn zaprzeczył
-W porównaniu do ciebie Dillian ja umiem się ubrać i mnie
jest ciepło- przez chwilę wpatrywał się w moje oczy a ja jakoś nie potrafiłam
odwrócić wzroku, do cholery jasnej co mi się dzieje!- Chodź bo jeszcze bardziej
zmarzniesz – odwrócił się i chciał iść lecz ja pragnęłam tu zostać i jeszcze trochę
cieszyć się chwilą
-Nie chcę jeszcze iść-burknęłam a na dźwięk mojego głosu
chłopak się odwrócił i staną za mną- Ale
ty możesz iść, nie potrzebuje cię i twoja obecność nie jest tu mile widziana.-
mocniej okręciłam się kurtką, jestem mu wdzięczna że mi ją pożyczył ale nie
podziękuję mu za to, nie ma bata
-Dillian, wstań- to brzmiało bardziej jak rozkaz a nie prośba
-Nie- odpowiedziałam stanowczo nie patrząc w jego kierunku
- Nie zachowuj się jak dziecko, jest zimno a ty nie
przywykłaś do takiej pogody bo wiecznie siedziałaś w zamknięta w domu z ojcem!
-Przestań Malfoy- uniosłam głos i wstałam, kurwa jak on mną
manipuluje. W jego oczach zobaczyłam delikatne iskierki- Chcę zostać tu, nie możesz
mi tego zabronić- prychnęłam. Mimo iż było mi zimno oddałam mu kurtkę i
odwróciłam się do niego na pięcie. Tak naprawdę nie byłam zła, w głębi serca
chciałam aby złapał mnie za nadgarstek i przyciągną do siebie. Nie zrobił tego
a ja nie odwróciłam się do niego ani razu
w drodze do zamku mimo iż czułam na sobie jego intensywny wzrok.
O kurczę, teraz się zastanawiam co pisze w liście :o Znowu coś głupiego wymyślił ojciec Dillian? :o
OdpowiedzUsuńOh, no i skruszyła mi serduszko troska Draco, mimo wszystko, mimo jego języka ciała i tak wielkiej chęci ukrycia prawdziwych uczuć XD
Teraz czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że szybko go napiszesz :D
Pozdrawiam, Black