-Dillian! Pośpiesz się!- usłyszałam w oddali zirytowany głos Dracona
-Poczekaj na mnie!-odkrzyknęłam mu. Nie odpowiedział,
świetne zgubiłam się w tłumie jak malutkie dziecko. Cóż jestem dość niska,
jedyne metr sześćdziesiąt ale nie zmienia to tego że mógł na mnie
poczekać.-Ehh..-westchnęłam i zaczęłam przeciskać się przez tłum ludzi. Pełno dzieci, matek, ojców
oraz zwierząt. Uśmiechy, łzy w oczach, uściski na pożegnanie , żywe rozmowy
przyjaciół. Nie wiem czy się cieszyć z tego że tu jestem czy raczej płakać że
nikogo oprócz tego tlenionego blondyna który mnie zgubił nie znam. Ah nie przepraszam znam Zabiniego,
kurczę skąd ja kojarzę to nazwisko… Zamyśliłam się i wpadałam w jakąś osobę
upadając i tłukąc sobie przy tym cztery litery
-Ohhh! Przepraszam bardzo to moja wina- wyraźnie przejęty
głos dziewczyny dotarł do moich uszu.
-Nic nie szkodzi, zamyśliłam się- uśmiechnęłam się do niej i
chwyciłam jej wyciągniętą dłoń. Dziewczyna miała piękne brązowe oczy i lśniące kasztanowe
włosy oraz przemiły uśmiech.
-Wszystko w porządku?-zapytała-Nigdy wcześniej cię tutaj nie
widziała- mina dziewczyny wskazywała na lekkie zmieszanie i dezorientację.
-Tak wszystko jest dobrze- odpowiedziałam na pierwsze
pytanie- Jestem…-zawahałam się chwilkę-Jestem Dillian Vihainen, dotychczas
uczyłam się w domu ale w tym roku ojciec postanowił wysłać mnie do Hogwartu-
ostatnie słowa prawie wypiszczałam, naprawdę byłam bardzo podekscytowana i
cieszyłam się że Draco mnie zgubił. Na pewno nie pozwoliłby mi z nikim po
drodze porozmawiać.
-Bardzo mi miło- uśmiechnęła się tak pięknie że gdybym była
innej orientacji na sto procent zakochałabym się w niej- Ja jestem Hermiona Granger
-Mnie również jest bardzo miło!-nareszcie poznałam kogoś kto
nie ma na nazwisko Malfoy
-Chodź znajdziemy przedział, zaraz pociąg będzie odjeżdżał- złapała
mnie za nadgarstek i lekko pociągnęła- Poznam cię z moimi przyjaciółmi- jeszcze
raz się uśmiechnęła a ja ten uśmiech odwzajemniłam.
-Pewnie! Już nie mogę się doczekać- zaśmiałam się i ruszyłam
za Hermioną
*perspektywa Draco*
*perspektywa Draco*
Zgubiłem ją. Kurwa mać a mówiłem żeby trzymała się blisko to
nie, bo ona wie lepiej i na pewno się nie zgubi. To teraz ma. Wycieczka
krajoznawcza po peronie. Mam tylko nadzieję że wlezie do tego cholernego
pociągu bo wracać się po nią nie będę jak zostanie.
-Cześć stary!- usłyszałem za sobą znajomy głos
-Cześć Blaise- odpowiedziałem nie odwracając się nawet do
niego
-Szukasz kogoś?- zakpił- To zazwyczaj Pansy szuka ciebie a
nie ty jej- zaśmiał się ale widząc moją zażenowaną minę przestał żartować. Ja i
Parkinson? Żałosne. Fakt jest taki że ona mnie na krok nie chce odstępować a to
doprowadza mnie do szału. Nie mogę znieść jej niby słodkiego szczebiotu który
przypomina mi bardziej jakieś wredne i wściekłe chochliki
-Ta bardzo śmieszne Diable- pokręciłem głową- Szukam
Dillian, nie rzuciła ci się w oczy ta mała irytująca pchła, bo kurwa miałem jej
pilnować z polecenia jej ojca.-
przewróciłem oczami- To tak jakby kazał by mi łapać wiatr, no nie da się.. nie
da słyszysz Diable!
-Aaaa..-wydusił w końcu z siebie jakby dopiero do niego
doszło co powiedziałem- Mówisz o tej rozkosznej blondyneczce co byłą z tobą na
Pokątnej- wymownie uniósł jedną brew
-Nie mów tak o niej, to z lekka odrażające- prychnąłem. Znałem
ją z długo aby tak o niej rozmawiać. Nasze stosunki się pokomplikowały ale
nadal jakiejś cząstce mnie na niej zależało. Odepchnąłem od siebie te myśli i wróciłem
do rozmowy z Diabłem.
-Oho.. Draco się chyba zakochał w pannie Vihainen – zaczął
robić sobie zemnie żarty.
-Gdybyś nie był moim przyjacielem nie wahałbym się ani
chwilę czy cię zabić-syknąłem- Nie pamiętasz kim ona jest?-spojrzałem na niego
wymownie
-No pewnie że wiem, co ty za idiotę mnie masz- udawał
obrażanego po czym podszedł do mnie bliżej
-Ej Zabini naruszasz moją przestrzeni osobistą-odsunąłem się
parę kroków do tyłu ale on natarczywie podchodził do mnie- Merlinie! Czy ja o
czymś nie wiem!?
-Przede mną tego nie ukryjesz Malfoy- zmierzył mnie
wzrokiem- Coś cię z nią łączy- miałem wrażenie że chce spojrzeć w głąb mojej
duszy. Czułem się dziwacznie w tej sytuacji, na całe szczęście nikogo nie było
z nami w przedziale
-Oszalałeś Zabini w jej rodzinie od pokoleń aranżowane są
zaślubiny. Nawet gdyby coś między nami było a uwierz że nie ma, ona mnie nienawidzi,
to nie miałoby to racji bytu.- popatrzyłem na lekko zdziwionego przyjaciela- A
teraz chodź jej poszukać, sam Merlin wie co jej może wpaść do głowy.
-Aranżowane śluby!? –wypalił Diabeł- W jakim wieku my
żyjemy?
-Blaise, sam wiesz jak jej ojciec jest blisko z Czarnym
Panem. Nie zdziwiłbym się gdyby ją jemu oddał- przeszedł mnie dreszcz gdy
pomyślałem o tym co przed chwilą powiedziałem.
-Gideon Vihainen to psychopata nawet większy niż twój ojciec
Draco, bez obrazy ale skąd ty wytrzasnąłeś tego oszołoma?- zakpił Blaise
-Znalazłem go w pudełku z fasolkami wszystkich smaków- sam
się zaśmiałem, po czym wyszedłem z
przedziału i ruszyłem korytarzem wraz z Zabinim na poszukiwanie roztrzepanej
panny Vihainen. Mam tylko wielką nadzieję że nie wpakowała się w jakieś chore
znajomości.
*perspektywa Dillian*
*perspektywa Dillian*
-Tu jest wolny przedział Dili!-krzyknęła Hermiona i
pomachała do mnie aby ją zobaczyła przez tłum uczniów
-Już nadchodzę Miona!-to takie niesamowite uczucie, możliwe że
poznałam moją przyjaciółkę. Pierwszą prawdziwą…ale…właśnie. Ona nic o mnie nie
wie, jak się dowie to pewnie nie będzie chciała się ze mną zadawać. Wstyd mi
zapytać o jej status krwi, bo jak jest czysto krwista to nie ma problemu. Co ja
mówię, nie ma żadnego problemu, mnie nie zależy na statusie, liczy się człowiek
i jego poczynania, nie jakiś głupi status krwi. Jeśli postanowią mnie za to
ukarać to droga wolna mogę umierać za moje przekonania które tłumiłam w sobie
przez tyle lat. Przekonania które zasiała
we mnie mama. Na myśl o niej zrobiło mi się smutno.
-Coś się stało?-zapytała panna Granger
-Nie..-wyszeptałam siadając naprzeciwko niej-Tylko
pomyślałam o mojej mamie.
-Ciężko był ci się z nią rozstać?- uśmiechnęła się lekko do
mnie
-Ona nie żyje-zakryłam oczy i poczułam jak napływają mi do
nich łzy. Nie mogę się rozpłakać, nie tu.
-Tak mi przykro- przytuliła mnie a ja poczułam się tak
dziwnie jak nigdy przedtem. Ten uścisk nie był zimny, jak Dracona ani wymuszony
jak mojego ojca czy Malfoya seniora. Był taki ciepły, poczułam jak jeszcze
bardziej napływają mi łzy do oczu.
Objęłam ją i tylko wyszeptałam do jej ucha ciche ‘Dziękuję’. W tym momencie
czar prysł.
-Dillian co ty tutaj odwalasz?!- od razu wyrwałam się z
ucisku Hermiony i stanęłam na równe nogi. Łzy zniknęły tak szybko jak się pojawiły.
Przed sobą zobaczyłam wściekłego Dracona i zniesmaczonego Zabiniego.
-A co cię to obchodzi Malfoy!-odprysnęłam- Zostawiłeś mnie a
Hermiona mi pomogła- stanęłam dumnie przed nim mimo że przewyższał mnie o dobre
dwadzieścia centymetrów. Na jego twarzy zagościł ten irytujący uśmieszek.
-Jaka Hermiona?-warkną- To nic nie warta szlama!-krzykną z
odrazą w stronę dziewczyny- Powinnaś się wstydzić tego co przed chwilą
zrobiłaś!
-A widzisz jakoś mi nie przeszkadza jej status k..-nie
dokończyłam bo w słowo wszedł mi znajomy głos
-Spieprzaj Malfoy!- rykną rudy popychając Dracona. Blondyn
ani drgną i tylko szydząco spojrzał na chłopaka.
-Cienko Weasley- sykną- Nie mam na ciebie dziś czasu- mówiąc
to chwycił mnie za nadgarstek i pociągną w swoją stronę
-Zostaw ją!-skierowałam wzrok na Hermionę tak samo jak
wszyscy obserwujący to wydarzenie
-Mionka ty ją bronisz?- rudy otworzył szeroko usta w
niedowierzaniu- Przecież to głupia przyjaciółeczka tej arystokratycznej fretki
- zadrwił
-Widzisz coś narobiła. Nawet idealnej pannie szlamie
pomieszało się w głowie-warkną Malfoy w moją stronę-Idziemy- pociągną mnie tak
mocno za nadgarstek że nie miałam nawet siły się opierać. Był na mnie
wściekły, puścił mnie dopiero w pustym przedziale.
Zabini w momencie gdy blondyn zasuwał zasłonki gdzieś się zmył a pociąg ruszył.
Draco popchną mnie za siedzenie i sam usiadł przede mną.
-Dlaczego to zrobiłaś?- mówił znacznie spokojniej niż
przedtem
-Nie rozumiem o co ci chodzi Malfoy! Chciałam tylko poznać
nowych ludzi, nie pytam ich na stracie jaki mają status krwi – prychnęłam i
popatrzyłam jak pociąg wyjeżdża z King’s Cross.
-Miałaś się mnie trzymać blisko-kontynuował mimo mojej
niechęci. Mówił bardzo spokojnie a to po prostu doprowadzało mnie do szału.
-To był trzeba mnie nie gubić jak szanowny pan Malfoy się
tak o mnie martwi.-warknęłam
-Słuchaj!- chwycił mnie za dłoń i zmusił abym na niego
popatrzyła- Bardzo mi nie na rękę twoja obecność tutaj bo będę musiał się z tobą
pokazywać a znając życie ty zniszczysz mi reputację swoim głupim i niestosownym
zachowaniem- spokój w jego głosie znikał.
-Mam swoje poglądy Malfoy- prychnęłam
-O to świetnie podziel się nimi z ojcem i wszystkimi
śmierciożercami na następnym spotkaniu z Voldemortem!- sykną- Uwierz mam gdzieś
twoje schizy i poglądy jakimi mnie będziesz raczyła przez kolejne parę
miesięcy. Kazano mi się tobą zająć a ja nie pozwolę ci na jakieś odpały
miłosierdzia do szlam i zdrajców krwi takich do których zaliczała się twoja
matka!- ostatnie słowa wycedził chyba najjadowiciej jak potrafił.
Tego było już za wiele! Zerwałam się na równe nogi i wymierzyłam
różdżką w jego szyję.
-Co zrobisz księżniczko, rzucisz na mnie drętwotę- zakpił.
Jak on mógł mnie tak obrażać, jak mógł tak znieważyć moją matkę i do tego
nabijać się z moich umiejętności magicznych.
-Zamknij się Malfoy! – krzyknęłam nadal w niego celując- Sam
doskonale wiesz kto mnie uczył magicznego fachu, czterech najpotężniejszych śmierciożerców
oraz sam Czarny Pan i szczerzę wątpię że byłaby to tylko drętwota.- pewny
uśmieszek z jego twarzy znikną i pojawił się.. strach? Czy on się mnie bał? Mam
nadzieję bo o to chodziło. –Zapomniałeś już dlaczego moja matka nie żyje? Bo ty
ją zabiłeś! Ty doniosłeś na mamę mojemu ojcu a on ją zabił! Przecież też
lubiłeś to co ona robiła to była swego rodzaju odskocznia od tego zła jakie od dziecka nas otacza!- poczułam
jak napływaj mi do oczu łzy. O nie nigdy w życiu nie będę płakać! Malfoy
milczał jak grób, nie spodziewał się po mnie takiego wybuchu, dzięki temu
mogłam kontynuować mój monolog- Nie
wiesz co przez te siedem lat przeżywałam! Ty siedziałeś sobie w Malfoy Manor,
chodziłeś do Hogwartu, puszyłeś się jak paw, a ja była torturowana, uczono mnie
tego wszystkiego co ty dobrze znasz, jest tylko jedna różnica, ja tego nie
praktykuję. Wolę oberwać za poglądy mojej matki które przelała na mnie, niż
zamienić się w takiego potwora jak mój ojciec, jak TY DRACO! – nabrała powierza
do płuc, przez krótką chwilę zastanowiłam się o czym myśli młody Malfoy- Nie
mów mi że jako dziecko nie kochałeś tych spotkań z nią, jak czytała nam mugolskie
książki, nie chciała żebyśmy byli obojętni na świat poza magiczny. Uczyła nas
dobrych zaklęć, eliksirów, opowiadała o swojej miłości z mugolem. Przecież wiem
że to lubiłeś… Te piękne czwartkowe wieczory u niej w gabinecie, przy kominku,
dobrze to pamiętasz Draco- zawiesił mi się głos ‘jeszcze tylko parę zdań
Dillian’ powtarzało mi moje wewnętrze ja, wzięłam głęboki oddech- Przez
ostatnie lata błagałam ojca o śmierć a on tylko powtarzał że muszę żyć bo
Czarny Pan tego chce. Wiesz jak to jest chcieć umrzeć i nie móc? Nie, nie
wiesz… Torturował mnie do granic wytrzymałości, aby na parę dni zaprzestać i
jakby nigdy nic mnie uczyć i oddawać się codziennym zajęciom po czym jak grom z
nieba nie wiadomo dlaczego znów to robił. Wiedziałeś że chciałam popełnić
samobójstwo? Oczywiście że nie! To ja cię oświecę i powiem dlaczego Malfoy! Bo
pewnego razu nastąpił magiczny moment gdy ojciec zaprosił na pseudo kolację
paru Śmierciożerców i pozwolił im się ze mną zabawić-oczy Dracona lekko
zabłysnęły jakby od jakiejś zabłąkanej łzy- Ale tego nie będę ci opowiadać.
Dlatego tak lubię patrzeć na cierpienie innych, mimo że moja matka by tego nie
pochwaliła ja wyobrażam sobie że zwijają się z bólu nie niewinni tylko moi
oprawcy. To samolubne ale świat jest samolubny w chuj i mam to daleko gdzieś-
opuściłam różdżkę i usiadłam z podkulonymi nogami. Patrzyłam na przesuwające
się za oknem obrazy.
Dalsza droga do Hogwartu zleciała nam w milczeniu. Na szczęście nikt do
nas nie wszedł. Byłam tu tylko ja, Draco i napięcie
pomiędzy nami.
*perspektywa
Draco*
Zatkało mnie. Dobrze że nie kazała mi nic odpowiedzieć na to
co przed chwilą usłyszałem. Nie miałem pojęcia co działo się za murami zamku
Vihainena, to było straszne. Nie potrafiłem pozbierać myśli po tym wszystkim,
ona miała rację, to przez moje zafascynowanie ojcem Eleonora nie żyje. Nigdy
bym nie przypuszczał że córka Gideona Vihainena, która powinna wieść życie
mlekiem i miodem płynące, patrząc jaki olbrzymi majątek posiada ma bardzo
skomplikowane i ciężkie życie. Ja się też do tego przyczyniłem. JA… Przez
ostatnie parę lat zamieniliśmy może z dziesięć zdań, na każdym balu
bożonarodzeniowym wyglądała obłędnie i zawsze, ale to zawsze się uśmiechała.
Nie myślałem że pod tym uśmiechem znajduje się tak ciężkie brzemię jakie musi
nosić Dillian. Myślałem że nasze stosunki się poprawiły, że jednak coś się
zmieniło, ale ten wybuch który zapewne dusiła w sobie przez długi czas wszystko
zmienił. Wykrzyczała mi w twarz co naprawdę o mnie myśli… Wszystko co przed
chwilą usłyszałem jest prawdą, miała rację jestem potworem. Mimo wielu
okropnych rzeczy których się dowiedziałem do niej, jedna kołacze mi się w
głowie ‘pozwolił im się z nią zabawić’. Ona została zgwałcona. Nie mogłem sobie
tego wyobrazić, ale to dobrze bo nawet nie chciałem widzieć tego obrazu w
swojej głowie. Jak strasznie musiała cierpieć, ile krwi musiała wylać przez te
wszystkie lata. Dlaczego on jej nie zabił? Skarciłem się za takie pytanie, ale
to nie miało sensu. Dlaczego Czarnemu Panu na niej tak zależy? Dlaczego
Vihainen jej pozwolił tak długo żyć mimo że jej tak strasznie nienawidzi?
Miliony pytań pląsało po mojej głowie w najlepsze a mnie brak odpowiedzi
doprowadzał do szału.Dlatego skupiłem się teraz tylko na niej, na jej delikatnej skórze i lekko różowych policzkach. Dillian wyglądała tak niewinnie w tym świetle, niesamowicie
naturalnie czerwone usta odbijały się w szybie a cudowne zielone oczy
wpatrywały się w jeden punkt. Była piękna ale to nie miało żadnego znaczenia,
to tylko pożądanie a nie miłość. Prychnąłem w myślach. Co ja wiem o miłości?
Nic… Mimo uczucia jakim darzyłem matkę nie potrafiłem powiedzieć czym jest
miłość. Wiem że ona potrafiłaby to
zmienić ale nigdy bym jej tego nie powiedział. W tej właśnie chwili obiecałem sobie że w
mojej obecności nikt jej już więcej nie skrzywdzi.
*perspektywa Dillian*
-Panno Dillian Vihainen- usłyszałam kobiecy głos- Panienka
pójdzie z pierwszoroczniakami na ceremonie przydziału-przytaknęłam i ruszyłam
za dziećmi. Nie spotkałam po drodze ani Hermiony, ani Rona a co najważniejsze
Draco. Cieszę się że w końcu mogłam mu to wszystko powiedzieć a on nawet nie
odważył mi się przerwać.Weszliśmy do ogromnego zamczyska, łaknęłam każdy zakamarek
jaki moje bystre oko dostrzegło. Byłam zachwycona ogromnymi schodami oraz
niezliczoną ilością magicznych obrazów. Nie zabrakło także duchów które mimo
wszystko były zaskakująco przyjaźnie nastawione. Doszliśmy do ogromnych wrót
które kobieta otworzyła jednym machnięciem różdżki. Moim oczom ukazała się ogromna
sala w której stały cztery suto zastawione stoły. Przy każdym z nich siedzieli
uczniowie z czterech domów. Kątem oka zobaczyłam blado uśmiechającą się do mnie
Hermionę, odwzajemniłam jej uśmiech najweselej jak potrafiłam. Czułam wzrok wszystkich uczniów skierowanych
w moją stronę, mimo mojego niewielkiego wzrostu i tak byłam najwyższa ze
wszystkich idących na ceremonię przydziału. Gdy w końcu stanęliśmy przed stołem
przy którym siedzieli nauczyciele, prowadząca nas kobieta znów zabrała głos
-Teraz zostaniecie przydzieleni do jednego z czterech domów.
Każdy z nich jest inny ale wyjątkowy i przynależący tam członkowie traktują się
jak rodzina. Będziecie mogli czuć się jak w domu- o nie tylko nie to, ja nie
mam zamiaru czuć się jak w domu, zamyśliłam się a kobieta kontynuowała- Będę
teraz wyczytywała wasze nazwiska a wy będziecie podchodzić , zacznijmy może od
Dillian Vihainen która nie będzie naszym pierwszoroczniakiem tyko zostanie
przydzielona do domu i będzie uczyła się na szóstym roku. Podejdź Dillian-
wskazała na mnie dłonią a ja podeszłam trochę za sztywno, ale naprawdę czułam
się lekko spięta. Nigdy nie obserwowało mnie tak wiele par oczu. Kobieta
założyła na moją głowię starą tiarę która bez zastanowienia krzyknęła:
-SLYTHERIN!- usłyszałam wielkie wiwaty ze strony stołu węża
i udałam się w tamtym kierunku. Mimo moich cichych modlitw Draco ze smutnym wymuszonym
uśmiechem, którego jeszcze nigdy na jego twarzy nie widziałam usuną się robiąc
mi miejsce. Usiadłam koło niego ale nie podejmowaliśmy ze sobą żadnej rozmowy
przez całą ceremonię do końca kolacji.
*perspektywa Gideona Vihainena*
*perspektywa Gideona Vihainena*
Nie widziałem mojej córki od ponad tygodnia. Tylko o tym
mogłem myśleć kiedy zbliżałem się do stołu przy którym siedział Voldemort oraz
inni jego poplecznicy.
-Witaj Gideonie, proszę zajmij miejsce koło mnie- wysyczał
spokojnie ten którego imienia nie wolno wymawiać
-Dziękuję Panie- ukłoniłem się mu i zająłem miejsce po jego
prawej stronie.
-Bardzo proszę teraz
o uwagę, muszę porozmawiać w cztery oczy z Gideonem więc wyjdźcie stąd, to co
miałem do powiedzenia zostało wam już przekazane- wysyczał, po czym czerwone
oczy spojrzały na mnie.- spokojnie Gideonie muszę z tobą zamienić tylko parę
zdań na znany nam obu temat, lecz poczekajmy aż wszyscy stąd wyjdą.
Kiwnąłem głową ze zrozumieniem. Dokładnie wiedziałem co
będzie tematem rozmowy, a może raczej kto. Czarny Pan na osobności rozmawia ze
mną tylko na jeden temat. O mojej jedynej córce. O Dillian....
O cholibka, no to się popieprzyło :o Kocham jednak zdziwionego Draco, szczególnie po wybuchu szczerości Dillian XD
OdpowiedzUsuńCo do Hermiony, jakoś jej nie trawię, ale jeśli Dillian miałaby mieć ją za przyjaciółkę i wytrzyma to powodzenia xd
No i rozdział był bardzo ładny. Uwielbiam tutaj tego przeuroczo pokazanego Zabiniego ❤
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, Black