Przejdź do głównej zawartości

Rozdział III

-Dillian! Pośpiesz się!- usłyszałam w oddali zirytowany głos Dracona
-Poczekaj na mnie!-odkrzyknęłam mu. Nie odpowiedział, świetne zgubiłam się w tłumie jak malutkie dziecko. Cóż jestem dość niska, jedyne metr sześćdziesiąt ale nie zmienia to tego że mógł na mnie poczekać.-Ehh..-westchnęłam i zaczęłam przeciskać się przez tłum ludzi.                                                                                                                                                                  Pełno dzieci, matek, ojców oraz zwierząt. Uśmiechy, łzy w oczach, uściski na pożegnanie , żywe rozmowy przyjaciół. Nie wiem czy się cieszyć z tego że tu jestem czy raczej płakać że nikogo oprócz tego tlenionego blondyna który mnie zgubił  nie znam. Ah nie przepraszam znam Zabiniego, kurczę skąd ja kojarzę to nazwisko… Zamyśliłam się i wpadałam w jakąś osobę upadając i tłukąc sobie przy tym cztery litery
-Ohhh! Przepraszam bardzo to moja wina- wyraźnie przejęty głos dziewczyny dotarł do moich uszu.
-Nic nie szkodzi, zamyśliłam się- uśmiechnęłam się do niej i chwyciłam jej wyciągniętą dłoń. Dziewczyna miała piękne brązowe oczy i lśniące kasztanowe włosy oraz przemiły uśmiech.
-Wszystko w porządku?-zapytała-Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziała- mina dziewczyny wskazywała na lekkie zmieszanie i dezorientację.
-Tak wszystko jest dobrze- odpowiedziałam na pierwsze pytanie- Jestem…-zawahałam się chwilkę-Jestem Dillian Vihainen, dotychczas uczyłam się w domu ale w tym roku ojciec postanowił wysłać mnie do Hogwartu- ostatnie słowa prawie wypiszczałam, naprawdę byłam bardzo podekscytowana i cieszyłam się że Draco mnie zgubił. Na pewno nie pozwoliłby mi z nikim po drodze porozmawiać.
-Bardzo mi miło- uśmiechnęła się tak pięknie że gdybym była innej orientacji na sto procent zakochałabym się w niej- Ja jestem Hermiona Granger
-Mnie również jest bardzo miło!-nareszcie poznałam kogoś kto nie ma na nazwisko Malfoy
-Chodź znajdziemy przedział, zaraz pociąg będzie odjeżdżał- złapała mnie za nadgarstek i lekko pociągnęła- Poznam cię z moimi przyjaciółmi- jeszcze raz się uśmiechnęła a ja ten uśmiech odwzajemniłam.
-Pewnie! Już nie mogę się doczekać- zaśmiałam się i ruszyłam za Hermioną 
 *perspektywa Draco*
Zgubiłem ją. Kurwa mać a mówiłem żeby trzymała się blisko to nie, bo ona wie lepiej i na pewno się nie zgubi. To teraz ma. Wycieczka krajoznawcza po peronie. Mam tylko nadzieję że wlezie do tego cholernego pociągu bo wracać się po nią nie będę jak zostanie.
-Cześć stary!- usłyszałem za sobą znajomy głos
-Cześć Blaise- odpowiedziałem nie odwracając się nawet do niego
-Szukasz kogoś?- zakpił- To zazwyczaj Pansy szuka ciebie a nie ty jej- zaśmiał się ale widząc moją zażenowaną minę przestał żartować. Ja i Parkinson? Żałosne. Fakt jest taki że ona mnie na krok nie chce odstępować a to doprowadza mnie do szału. Nie mogę znieść jej niby słodkiego szczebiotu który przypomina mi bardziej jakieś wredne i wściekłe chochliki
-Ta bardzo śmieszne Diable- pokręciłem głową- Szukam Dillian, nie rzuciła ci się w oczy ta mała irytująca pchła, bo kurwa miałem jej pilnować  z polecenia jej ojca.- przewróciłem oczami- To tak jakby kazał by mi łapać wiatr, no nie da się.. nie da słyszysz Diable!
-Aaaa..-wydusił w końcu z siebie jakby dopiero do niego doszło co powiedziałem- Mówisz o tej rozkosznej blondyneczce co byłą z tobą na Pokątnej- wymownie uniósł jedną brew
-Nie mów tak o niej, to z lekka odrażające- prychnąłem. Znałem ją z długo aby tak o niej rozmawiać. Nasze stosunki się pokomplikowały ale nadal jakiejś cząstce mnie na niej zależało. Odepchnąłem od siebie te myśli i wróciłem do rozmowy z Diabłem.
-Oho.. Draco się chyba zakochał w pannie Vihainen – zaczął robić sobie zemnie żarty.
-Gdybyś nie był moim przyjacielem nie wahałbym się ani chwilę czy cię zabić-syknąłem- Nie pamiętasz kim ona jest?-spojrzałem na niego wymownie
-No pewnie że wiem, co ty za idiotę mnie masz- udawał obrażanego po czym podszedł do mnie bliżej
-Ej Zabini naruszasz moją przestrzeni osobistą-odsunąłem się parę kroków do tyłu ale on natarczywie podchodził do mnie- Merlinie! Czy ja o czymś nie wiem!?
-Przede mną tego nie ukryjesz Malfoy- zmierzył mnie wzrokiem- Coś cię z nią łączy- miałem wrażenie że chce spojrzeć w głąb mojej duszy. Czułem się dziwacznie w tej sytuacji, na całe szczęście nikogo nie było z nami w przedziale
-Oszalałeś Zabini w jej rodzinie od pokoleń aranżowane są zaślubiny. Nawet gdyby coś między nami było a uwierz że nie ma, ona mnie nienawidzi, to nie miałoby to racji bytu.- popatrzyłem na lekko zdziwionego przyjaciela- A teraz chodź jej poszukać, sam Merlin wie co jej może wpaść do głowy.
-Aranżowane śluby!? –wypalił Diabeł- W jakim wieku my żyjemy?
-Blaise, sam wiesz jak jej ojciec jest blisko z Czarnym Panem. Nie zdziwiłbym się gdyby ją jemu oddał- przeszedł mnie dreszcz gdy pomyślałem o tym co przed chwilą powiedziałem.
-Gideon Vihainen to psychopata nawet większy niż twój ojciec Draco, bez obrazy ale skąd ty wytrzasnąłeś tego oszołoma?- zakpił Blaise
-Znalazłem go w pudełku z fasolkami wszystkich smaków- sam się zaśmiałem, po czym wyszedłem  z przedziału i ruszyłem korytarzem wraz z Zabinim na poszukiwanie roztrzepanej panny Vihainen. Mam tylko wielką nadzieję że nie wpakowała się w jakieś chore znajomości. 
 *perspektywa Dillian*
-Tu jest wolny przedział Dili!-krzyknęła Hermiona i pomachała do mnie aby ją zobaczyła przez tłum uczniów
-Już nadchodzę Miona!-to takie niesamowite uczucie, możliwe że poznałam moją przyjaciółkę. Pierwszą prawdziwą…ale…właśnie. Ona nic o mnie nie wie, jak się dowie to pewnie nie będzie chciała się ze mną zadawać. Wstyd mi zapytać o jej status krwi, bo jak jest czysto krwista to nie ma problemu. Co ja mówię, nie ma żadnego problemu, mnie nie zależy na statusie, liczy się człowiek i jego poczynania, nie jakiś głupi status krwi. Jeśli postanowią mnie za to ukarać to droga wolna mogę umierać za moje przekonania które tłumiłam w sobie przez tyle lat.  Przekonania które zasiała we mnie mama. Na myśl o niej zrobiło mi się smutno.
-Coś się stało?-zapytała panna Granger
-Nie..-wyszeptałam siadając naprzeciwko niej-Tylko pomyślałam o mojej mamie.
-Ciężko był ci się z nią rozstać?- uśmiechnęła się lekko do mnie
-Ona nie żyje-zakryłam oczy i poczułam jak napływają mi do nich łzy. Nie mogę się rozpłakać, nie tu.
-Tak mi przykro- przytuliła mnie a ja poczułam się tak dziwnie jak nigdy przedtem. Ten uścisk nie był zimny, jak Dracona ani wymuszony jak mojego ojca czy Malfoya seniora. Był taki ciepły, poczułam jak jeszcze bardziej napływają  mi łzy do oczu. Objęłam ją i tylko wyszeptałam do jej ucha ciche ‘Dziękuję’. W tym momencie czar prysł.
-Dillian co ty tutaj odwalasz?!- od razu wyrwałam się z ucisku Hermiony i stanęłam na równe nogi. Łzy zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Przed sobą zobaczyłam wściekłego Dracona i zniesmaczonego Zabiniego.
-A co cię to obchodzi Malfoy!-odprysnęłam- Zostawiłeś mnie a Hermiona mi pomogła- stanęłam dumnie przed nim mimo że przewyższał mnie o dobre dwadzieścia centymetrów. Na jego twarzy zagościł ten irytujący uśmieszek.
-Jaka Hermiona?-warkną- To nic nie warta szlama!-krzykną z odrazą w stronę dziewczyny- Powinnaś się wstydzić tego co przed chwilą zrobiłaś!
-A widzisz jakoś mi nie przeszkadza jej status k..-nie dokończyłam bo w słowo wszedł mi znajomy głos
-Spieprzaj Malfoy!- rykną rudy popychając Dracona. Blondyn ani drgną i tylko szydząco spojrzał na chłopaka.
-Cienko Weasley- sykną- Nie mam na ciebie dziś czasu- mówiąc to chwycił mnie za nadgarstek i pociągną w swoją stronę
-Zostaw ją!-skierowałam wzrok na Hermionę tak samo jak wszyscy obserwujący to wydarzenie
-Mionka ty ją bronisz?- rudy otworzył szeroko usta w niedowierzaniu- Przecież to głupia przyjaciółeczka tej arystokratycznej fretki - zadrwił
-Widzisz coś narobiła. Nawet idealnej pannie szlamie pomieszało się w głowie-warkną Malfoy w moją stronę-Idziemy- pociągną mnie tak mocno za nadgarstek że nie miałam nawet siły się opierać. Był na mnie wściekły, puścił mnie dopiero w pustym przedziale. Zabini w momencie gdy blondyn zasuwał zasłonki gdzieś się zmył a pociąg ruszył. Draco popchną mnie za siedzenie i sam usiadł przede mną.
-Dlaczego to zrobiłaś?- mówił znacznie spokojniej niż przedtem
-Nie rozumiem o co ci chodzi Malfoy! Chciałam tylko poznać nowych ludzi, nie pytam ich na stracie jaki mają status krwi – prychnęłam i popatrzyłam jak pociąg wyjeżdża z King’s Cross.
-Miałaś się mnie trzymać blisko-kontynuował mimo mojej niechęci. Mówił bardzo spokojnie a to po prostu doprowadzało mnie do szału.
-To był trzeba mnie nie gubić jak szanowny pan Malfoy się tak o mnie martwi.-warknęłam
-Słuchaj!- chwycił mnie za dłoń i zmusił abym na niego popatrzyła- Bardzo mi nie na rękę twoja obecność tutaj bo będę musiał się z tobą pokazywać a znając życie ty zniszczysz mi reputację swoim głupim i niestosownym zachowaniem- spokój w jego głosie znikał.
-Mam swoje poglądy Malfoy- prychnęłam
-O to świetnie podziel się nimi z ojcem i wszystkimi śmierciożercami na następnym spotkaniu z Voldemortem!- sykną- Uwierz mam gdzieś twoje schizy i poglądy jakimi mnie będziesz raczyła przez kolejne parę miesięcy. Kazano mi się tobą zająć a ja nie pozwolę ci na jakieś odpały miłosierdzia do szlam i zdrajców krwi takich do których zaliczała się twoja matka!- ostatnie słowa wycedził chyba najjadowiciej jak potrafił.
Tego było już za wiele! Zerwałam się na równe nogi i wymierzyłam różdżką w jego szyję.
-Co zrobisz księżniczko, rzucisz na mnie drętwotę- zakpił. Jak on mógł mnie tak obrażać, jak mógł tak znieważyć moją matkę i do tego nabijać się z moich umiejętności magicznych.
-Zamknij się Malfoy! – krzyknęłam nadal w niego celując- Sam doskonale wiesz kto mnie uczył magicznego fachu, czterech najpotężniejszych śmierciożerców oraz sam Czarny Pan i szczerzę wątpię że byłaby to tylko drętwota.- pewny uśmieszek z jego twarzy znikną i pojawił się.. strach? Czy on się mnie bał? Mam nadzieję bo o to chodziło. –Zapomniałeś już dlaczego moja matka nie żyje? Bo ty ją zabiłeś! Ty doniosłeś na mamę mojemu ojcu a on ją zabił! Przecież też lubiłeś to co ona robiła to była swego rodzaju odskocznia od tego  zła jakie od dziecka nas otacza!- poczułam jak napływaj mi do oczu łzy. O nie nigdy w życiu nie będę płakać! Malfoy milczał jak grób, nie spodziewał się po mnie takiego wybuchu, dzięki temu mogłam kontynuować mój monolog-  Nie wiesz co przez te siedem lat przeżywałam! Ty siedziałeś sobie w Malfoy Manor, chodziłeś do Hogwartu, puszyłeś się jak paw, a ja była torturowana, uczono mnie tego wszystkiego co ty dobrze znasz, jest tylko jedna różnica, ja tego nie praktykuję. Wolę oberwać za poglądy mojej matki które przelała na mnie, niż zamienić się w takiego potwora jak mój ojciec, jak TY DRACO! – nabrała powierza do płuc, przez krótką chwilę zastanowiłam się o czym myśli młody Malfoy- Nie mów mi że jako dziecko nie kochałeś tych spotkań z nią, jak czytała nam mugolskie książki, nie chciała żebyśmy byli obojętni na świat poza magiczny. Uczyła nas dobrych zaklęć, eliksirów, opowiadała o swojej miłości z mugolem. Przecież wiem że to lubiłeś… Te piękne czwartkowe wieczory u niej w gabinecie, przy kominku, dobrze to pamiętasz Draco- zawiesił mi się głos ‘jeszcze tylko parę zdań Dillian’ powtarzało mi moje wewnętrze ja, wzięłam głęboki oddech- Przez ostatnie lata błagałam ojca o śmierć a on tylko powtarzał że muszę żyć bo Czarny Pan tego chce. Wiesz jak to jest chcieć umrzeć i nie móc? Nie, nie wiesz… Torturował mnie do granic wytrzymałości, aby na parę dni zaprzestać i jakby nigdy nic mnie uczyć i oddawać się codziennym zajęciom po czym jak grom z nieba nie wiadomo dlaczego znów to robił. Wiedziałeś że chciałam popełnić samobójstwo? Oczywiście że nie! To ja cię oświecę i powiem dlaczego Malfoy! Bo pewnego razu nastąpił magiczny moment gdy ojciec zaprosił na pseudo kolację paru Śmierciożerców i pozwolił im się ze mną zabawić-oczy Dracona lekko zabłysnęły jakby od jakiejś zabłąkanej łzy- Ale tego nie będę ci opowiadać. Dlatego tak lubię patrzeć na cierpienie innych, mimo że moja matka by tego nie pochwaliła ja wyobrażam sobie że zwijają się z bólu nie niewinni tylko moi oprawcy. To samolubne ale świat jest samolubny w chuj i mam to daleko gdzieś- opuściłam różdżkę i usiadłam z podkulonymi nogami. Patrzyłam na przesuwające się za oknem obrazy.                                                                                                                                                          Dalsza droga do Hogwartu zleciała nam w milczeniu. Na szczęście nikt do nas nie wszedł. Byłam tu tylko ja, Draco i napięcie pomiędzy nami.
*perspektywa Draco*
Zatkało mnie. Dobrze że nie kazała mi nic odpowiedzieć na to co przed chwilą usłyszałem. Nie miałem pojęcia co działo się za murami zamku Vihainena, to było straszne. Nie potrafiłem pozbierać myśli po tym wszystkim, ona miała rację, to przez moje zafascynowanie ojcem Eleonora nie żyje. Nigdy bym nie przypuszczał że córka Gideona Vihainena, która powinna wieść życie mlekiem i miodem płynące, patrząc jaki olbrzymi majątek posiada ma bardzo skomplikowane i ciężkie życie. Ja się też do tego przyczyniłem. JA… Przez ostatnie parę lat zamieniliśmy może z dziesięć zdań, na każdym balu bożonarodzeniowym wyglądała obłędnie i zawsze, ale to zawsze się uśmiechała. Nie myślałem że pod tym uśmiechem znajduje się tak ciężkie brzemię jakie musi nosić Dillian. Myślałem że nasze stosunki się poprawiły, że jednak coś się zmieniło, ale ten wybuch który zapewne dusiła w sobie przez długi czas wszystko zmienił. Wykrzyczała mi w twarz co naprawdę o mnie myśli… Wszystko co przed chwilą usłyszałem jest prawdą, miała rację jestem potworem. Mimo wielu okropnych rzeczy których się dowiedziałem do niej, jedna kołacze mi się w głowie ‘pozwolił im się z nią zabawić’. Ona została zgwałcona. Nie mogłem sobie tego wyobrazić, ale to dobrze bo nawet nie chciałem widzieć tego obrazu w swojej głowie. Jak strasznie musiała cierpieć, ile krwi musiała wylać przez te wszystkie lata. Dlaczego on jej nie zabił? Skarciłem się za takie pytanie, ale to nie miało sensu. Dlaczego Czarnemu Panu na niej tak zależy? Dlaczego Vihainen jej pozwolił tak długo żyć mimo że jej tak strasznie nienawidzi? Miliony pytań pląsało po mojej głowie w najlepsze a mnie brak odpowiedzi doprowadzał do szału.Dlatego skupiłem się teraz tylko na niej, na jej delikatnej skórze i lekko różowych policzkach. Dillian wyglądała tak niewinnie w tym świetle, niesamowicie naturalnie czerwone usta odbijały się w szybie a cudowne zielone oczy wpatrywały się w jeden punkt. Była piękna ale to nie miało żadnego znaczenia, to tylko pożądanie a nie miłość. Prychnąłem w myślach. Co ja wiem o miłości? Nic… Mimo uczucia jakim darzyłem matkę nie potrafiłem powiedzieć czym jest miłość.  Wiem że ona potrafiłaby to zmienić ale nigdy bym jej tego nie powiedział. W tej właśnie chwili obiecałem sobie że w mojej obecności nikt jej już więcej nie skrzywdzi.
*perspektywa Dillian*
-Panno Dillian Vihainen- usłyszałam kobiecy głos- Panienka pójdzie z pierwszoroczniakami na ceremonie przydziału-przytaknęłam i ruszyłam za dziećmi. Nie spotkałam po drodze ani Hermiony, ani Rona a co najważniejsze Draco. Cieszę się że w końcu mogłam mu to wszystko powiedzieć a on nawet nie odważył mi się przerwać.Weszliśmy do ogromnego zamczyska, łaknęłam każdy zakamarek jaki moje bystre oko dostrzegło. Byłam zachwycona ogromnymi schodami oraz niezliczoną ilością magicznych obrazów. Nie zabrakło także duchów które mimo wszystko były zaskakująco przyjaźnie nastawione. Doszliśmy do ogromnych wrót które kobieta otworzyła jednym machnięciem różdżki. Moim oczom ukazała się ogromna sala w której stały cztery suto zastawione stoły. Przy każdym z nich siedzieli uczniowie z czterech domów. Kątem oka zobaczyłam blado uśmiechającą się do mnie Hermionę, odwzajemniłam jej uśmiech najweselej jak potrafiłam.  Czułam wzrok wszystkich uczniów skierowanych w moją stronę, mimo mojego niewielkiego wzrostu i tak byłam najwyższa ze wszystkich idących na ceremonię przydziału. Gdy w końcu stanęliśmy przed stołem przy którym siedzieli nauczyciele, prowadząca nas kobieta znów zabrała głos
-Teraz zostaniecie przydzieleni do jednego z czterech domów. Każdy z nich jest inny ale wyjątkowy i przynależący tam członkowie traktują się jak rodzina. Będziecie mogli czuć się jak w domu- o nie tylko nie to, ja nie mam zamiaru czuć się jak w domu, zamyśliłam się a kobieta kontynuowała- Będę teraz wyczytywała wasze nazwiska a wy będziecie podchodzić , zacznijmy może od Dillian Vihainen która nie będzie naszym pierwszoroczniakiem tyko zostanie przydzielona do domu i będzie uczyła się na szóstym roku. Podejdź Dillian- wskazała na mnie dłonią a ja podeszłam trochę za sztywno, ale naprawdę czułam się lekko spięta. Nigdy nie obserwowało mnie tak wiele par oczu. Kobieta założyła na moją głowię starą tiarę która bez zastanowienia krzyknęła:
-SLYTHERIN!- usłyszałam wielkie wiwaty ze strony stołu węża i udałam się w tamtym kierunku. Mimo moich cichych modlitw Draco ze smutnym wymuszonym uśmiechem, którego jeszcze nigdy na jego twarzy nie widziałam usuną się robiąc mi miejsce. Usiadłam koło niego ale nie podejmowaliśmy ze sobą żadnej rozmowy przez całą ceremonię do końca kolacji. 
*perspektywa Gideona Vihainena*
Nie widziałem mojej córki od ponad tygodnia. Tylko o tym mogłem myśleć kiedy zbliżałem się do stołu przy którym siedział Voldemort oraz inni jego poplecznicy.
-Witaj Gideonie, proszę zajmij miejsce koło mnie- wysyczał spokojnie ten którego imienia nie wolno wymawiać
-Dziękuję Panie- ukłoniłem się mu i zająłem miejsce po jego prawej stronie.
-Bardzo proszę  teraz o uwagę, muszę porozmawiać w cztery oczy z Gideonem więc wyjdźcie stąd, to co miałem do powiedzenia zostało wam już przekazane- wysyczał, po czym czerwone oczy spojrzały na mnie.- spokojnie Gideonie muszę z tobą zamienić tylko parę zdań na znany nam obu temat, lecz poczekajmy aż wszyscy stąd wyjdą.
Kiwnąłem głową ze zrozumieniem. Dokładnie wiedziałem co będzie tematem rozmowy, a może raczej kto. Czarny Pan na osobności rozmawia ze mną tylko na jeden temat. O mojej jedynej córce. O Dillian....

Komentarze

  1. O cholibka, no to się popieprzyło :o Kocham jednak zdziwionego Draco, szczególnie po wybuchu szczerości Dillian XD
    Co do Hermiony, jakoś jej nie trawię, ale jeśli Dillian miałaby mieć ją za przyjaciółkę i wytrzyma to powodzenia xd
    No i rozdział był bardzo ładny. Uwielbiam tutaj tego przeuroczo pokazanego Zabiniego ❤
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, Black

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział IV

Po kolacji wraz ze wszystkimi ślizgonami udałam się do lochów gdzie znajdowało się nasze dormitorium. Przez grzeczność zamieniłam parę słów z Zabinim, Pansy oraz innymi ślizgonami. Od razu na wstępie panna Parkinson ostrzegła mnie abym trzymała się z dala od Dracona, cóż nie będzie z tym problemu bo nie mam ochoty na niego nawet patrzeć. Pod wpływem emocji wszystko mu powiedziałam, nawet o gwałcie. Na szczęście nie spotkałam go po drodze do pokoju wspólnego, co niby miałabym mu powiedzieć? Zapomnij o tym co ci powiedziałam? Z drugiej strony jego milczenie w pociągu może świadczyć o tym że o wszystkim już wiedział, przecież uczestniczył na spotkaniach śmierciożerców. Lucjusz wraz z moim ojcem byli bardzo ze sobą blisko, nie mógł nie wiedzieć… Dłuższe nad tym myślenie stawiało mi więcej pytań niż odpowiedzi a ja byłam wobec ich bezradna bo nie potrafiłam sobie na nie odpowiedzieć. Gdy tylko weszliśmy do pokoju wspólnego moim oczom ukazał się ogromny kominek przy którym stały fotel

Rozdział I

              Duszno. Krople wody spływają powolnie po mojej rozgrzanej skórze. Uwielbiałam gorące i długie kąpiele w wannie. Wzięłam gruby, biały ręcznik i obwinęłam się nim szczelnie. W łazience nadal   unosiła się para. Stanęłam przed lustrem, zobaczyłam w nim siebie, bladą   jak śmierć z niedbale upiętymi jasnymi włosami w kok. Nie byłam chora, po prostu zawsze tak wyglądałam. Uśmiechnęłam się do siebie z nadzieją że to trochę poprawi moje odbicie. Bez zmian, tak samo ponure jak przedtem, tylko troszkę bardziej psychiczne. Ubrałam się szybko w cienką koszulę nocną i wyszłam z łazienki kierując się do łózka. Było już bardzo późno, za parę minut miała wybić druga w nocy. Zawsze miałam problemy ze snem, nigdy nie potrafiłam zasnąć o normalnej porze. To właśnie w nocy nawiedzały mnie widma sprzed lat. Śmierć matki, jedynej osoby którą kochałam ponad wszystko, setki Cruciatusów kierowanych w moją stronę, gwałty na niewinnych mugolach przez Śmierciożerców. Byłam inna i on to wiedział, ch