*perspektywa Draco*
Stałem oparty o balustradę balkonu, ostatnio męczy mnie okrutna bezsenność a
treść listu od ojca nie pomogła mi ani trochę zasnąć. Wyciągnąłem pomiętą
karteczkę z kieszeni i jeszcze raz przeczytałem to co napisał:
Drogi Synu, Mam nadzieję że pilnujesz córki Gideona Vihainena aby nie wpakowała się
w jakieś romanse, jej los jest już z góry przesądzony. Jej ojciec oraz Corban
Yaxley uzgodnili że od razu gdy dziewczyna osiągnie pełnoletniość zostanie
wydana za jego syna- Petera Yaxleya, wysoko postawionego młodego śmierciożercę
z którego swoją drogą powinieneś brać przykład…
Przerwałem czytanie tylko po to aby przewrócić oczami. Ja
miałbym brać przykład z młodego Yaxleya, proszę cię tatusiu jestem od niego o
stokroć przystojniejszy. Wiedziałem że nie chodzi mu o to, Peter był bezdusznym
sadystą, zabijał każdego kto staną mu na drodze, uwielbiał gwałcić młode
mugolaczki i naprawdę przykro mi z powodu Dillian. Ona jest inna, nie pasuje do
bandy bezlitosnych i barbarzyńskich śmierciożerców, mimo że ma swoje humorki to
pod żadnym pozorem nie jest zła, jest tylko na taką tresowana, a to jest
różnica. Westchnąłem i wróciłem do czytania listu
Pamiętaj Draco że
jesteś śmierciożercą, nie zapominaj o tym. Ona jest tylko nic nie wartym
narzędziem w rękach mężczyzny, ma jedynie przedłużyć linię męską rodu. Znam cię
synu i od razu cię ostrzegam, jeśli zbliżysz się do niej zbyt blisko to kara
wymierzona w twoim kierunku będzie brutalna i krwawa. Na pewno jej nie zapomnisz.
Z miłością, Lucjusz Malfoy
Z miłością, Lucjusz Malfoy
Roześmiałem się sam do siebie. Jak ktokolwiek może mówić że
spotka cię kara, będziesz tego żałować, a następnie pitoli coś o miłości. Kto
jak kto ale mój ojciec nic o niej nie wie, już sam Czarny Pan jest czasem bardziej miłosierny niż on,
poważnie. Fragment o tym że mnie zna też
był zabawny. On w ogóle nic o mnie nie wie, myśli że jestem taki jak on,
egoistyczny i brutalny. To prawda, robię złe i dość okrutne rzeczy ale nie mam
co do tego wyboru, gdybym tylko miał tyle siły i odwagi aby mu się sprzeciwić.
Nie mogę jednak jej znaleźć. Tylko raz mi się udało, byłem jeszcze dzieckiem,
ojciec chciał żebym torturował klątwą Cruciatus jeszcze młodszą ode mnie
mugolską dziewczynkę. Nie posłuchałem go i odmówiłem wykonania polecenia za co
oberwałem ja ale co najgorsza moja matka, straszliwie ją wówczas katował.
Powtarzał że to wszystko moja wina, długo go za to przepraszałem, wręcz
błagałem o wybaczenie, jednak on pozostawał nie wzruszony. Spojrzałem ukradkiem
na wierzę zegarową. Wpół do pierwszej, chyba już czas pomęczyć się z
bezsennością w dormitorium. Schowałem liścik głęboko do kieszeni i ruszyłem w
kierunku lochów. Nie minęło pięć minut a na mojej drodze pojawiła się
niewielka, wątła postać zmierzająca w moim kierunku. Było bardzo ciemno więc
zacisnąłem dłoń na różdżce aby w razie czego móc szybko zareagować. Postać
zbliżała się bardzo powoli i chwiejnym krokiem po czym osunęła się po ścianie.
Nie myśląc zbyt długo podszedłem do niej, osoba miała na sobie czarną pelerynę
ale gdy uchyliłem rąbek materiału w celu zidentyfikowania jej serce mi zamarło.
To była Dillian. Co ona robiła na korytarzu o tak późnej porze?! Na brodzie miała krew już lekko przyschniętą
i oddychała bardzo niemiarowo i ciężko, mimo iż zemdlała cały czas się trzęsła.
Zawinąłem ją w pelerynę i wziąłem na ręce. Była taka leciutka jak piórko. Na
mój dotyk jej ciało jakby bardziej się spięło. Nie wiem o co chodzi ale muszę
się tego od niej dowiedzieć. Co jej przyszło do głowy aby o tej porze włóczyć
się samej po Hogwarcie?
*perspektywa Dillian*
Czułam dudnienie w całej głowie, nie wiedziałam gdzie jestem
i czy to się przed chwilą wydarzyło było jawą czy snem. Leżałam na łóżku w
swoim dormitorium. Byłam w Hogwarcie, tyle jeszcze pamiętam. Gdy tylko
próbowałam się podnieść zatrzymała mnie obca dłoń. Przestraszyłam się i od razu
skierowałam w jej stronę wzrok. To był młody Malfoy który siedział przy mnie na
łóżku. Zakłopotana i lekko zszokowana, ignorując jego rękę podniosłam się do
pozycji siedzącej a on tylko westchną.
-Co ty tu robisz Malfoy?- burknęłam- Nie masz swojego
pokoju?
-To tak teraz młode damy dziękują za ratunek?- lekko
oburzony chłopak wstał i podszedł do okna. Spuściłam nogi z łózka i wpatrywałam
się w jego sylwetkę .Przecież on mnie przed Yaxleyem nie uratował!
-A można wiedzieć przed czym mnie uratowałeś?- zagadałam aby
zbadać grunt. Jeśli widział co zrobił mi Peter a nie zareagował to przysięgam
poćwiartuję go na żyletki. Blondyn prychną i popatrzył na mnie przeszywającym
wzrokiem.
-Dlaczego chodziłaś po szkole w nocy, w pelerynie z
zakrwawioną twarzą?!- oburzył się- Co ci się stało i kto ci to zrobił?- zerkną
na mnie wyczekując odpowiedzi
-Nadal nie wiem przed czym mnie uratowałeś?- omijałam pytanie
Dracona
- Cholera Dillian! – wkurzył się i podszedł do mnie bardzo blisko, można by rzec że za blisko- Pełzłaś tak bezwładnie oparta o ścianę, jak
wziąłem cię na ręce to się okropnie trzęsłaś a z twarzy odeszła ci cała krew.
Inaczej mówiąc byłaś i w sumie cały czas jesteś blada jak ściana –nadal
intensywnie na mnie patrzył, chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam do
końca co. Malfoy mnie tu przyniósł, naprawdę tak się cieszę że to właśnie on
mnie znalazła a nie ktoś inny. Co ja bym wtedy zrobiła, przecież nikomu bym nie
powiedziała prawdy, jemu mogę. Wręcz będę musiała bo nie wyszedłby stąd jakbym
mu powiedziała że przewróciłam się na schodach i uderzyłam w policzek.
Spojrzałam mu prosto w jego cudnie szaro-niebieskie oczy. W tym momencie on
odwrócił wzrok i znów podszedł do okna. Oparł się o parapet i nie patrząc już
na mnie zapytał, powoli i wyraźnie:
-Powiesz mi co się stało? Czy będziesz udawać że wszystko
jest w jak najlepszym porządku. Wiesz że mam cię pilnować- urwał na chwilę- ale
nie chodzi mi teraz o to, naprawdę chcę wiedzieć co się stało- Draco stał cały
czas zwrócony w stronę okna, lekko opuścił głowę, odetchną po czym gwałtownie się odwrócił i wyczekiwał
odpowiedzi.
-Bo…-zaczęłam- Chciałam tylko popodziwiać zamek i pozwiedzać
okolicę- spuściłam wzrok po wpływem intensywnego wzroku jakim obdarzał mnie
Malfoy, usłyszałam głośne westchnięcie chłopaka więc wiedziałam że nie ma co
obwijać w bawełnę- Spotkałam Petera Yaxleya, znasz go, prawda?- popatrzyłam na
niego a Draco jakby na chwilę zachwiał się, w sumie mogło mi się to
przywidzieć, kontynuowałam wypowiedź- nic konkretnego nie mówił, tylko że będę
jego ale nie wiem dlaczego tak myślał- zaśmiałam się blado sama do siebie- on
jeszcze..-spokojnie odetchnęłam-obmacywał mnie, brutalnie, to dlatego mam na
twarzy zaschniętą krew- uśmiechnęłam się do niego, w sumie nie pierwszy raz
byłam tak sponiewierana, ale szczerze mówiąc dzisiejszy raz dostarczył mi
nowych emocji bo po prostu się tego tu nie spodziewałam. Do głowy by mi nie
przyszło że to właśnie on się za mną skradał. Zawsze czułam się nie komfortowo
w jego obecności. Cały czas mnie obserwował przy każdym spotkaniu. Każdy bal
bożonarodzeniowy milczał i tylko intensywnie oraz badawczo mi się przyglądał. Czułam jakby mnie
gwałcił wzrokiem, naprawdę. Blondyn milczał, nie patrzył już na mnie, ale gołym
okiem można było dostrzec że nad czymś gorączkowo
myśli- Draco?- zagadałam- wiesz o czym mógł on mówić?
*perspektywa Draco*
Poczułem dziwne ukucie w sercu, ona ma zostać jego żoną,
dlaczego właśnie on?! Aranżacja ślubów to totalne średniowiecze, jednak
Vihainen jest w stu procentach przekonany że takie trzymanie żelaznej ręki zwłaszcza
nad córkami gwarantuje przedłużenie rodu, nie ważne jakiego byle czysto-krwistego.
Co jak co ale pod tym względem mój ojciec nie jest taki zły. Może tylko mi się
tak wydaje, wie że nie poślubiłbym jakiejś szlamy spod mostu. Jego nauki mimo
iż brutalne to zapuściły we mnie korzenie i będzie bardzo trudno je wyplenić a może ja naprawdę jestem takim potworem jak
większość ludzi mnie postrzega. Ale wracając do Dillian, czym ona sobie na cos
takiego zasłużyła? Merlinie jakim ja jestem idiotą!? Wszystko mi przecież
powiedziała podczas podróży do Hogwartu. Ten jej wybuch szczerości wywarł na
mnie ogromne wrażenie, aby przyznać się do czegoś takiego i to przed mną
musiała naprawdę być wówczas na mnie zła, co ja mówię ona mnie nienawidzi…
Chyba coś mówiła, prawda? Spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie wyczekująco
-Mówiłaś coś?- spytałem jakby nigdy nic
-Dziękuję Malfoy,
naprawdę- prychnęła- Najpierw chcesz coś wiedzieć a potem mnie ignorujesz i nie
słuchasz- odwróciła się ode mnie i skrzyżowała ręce na piersi
-Oj no przepraszam po prostu się zamyśliłem- przewróciłem
oczami
-Co powiedziałeś?- Dillian jakby dzięki jakiemuś eliksirowi
widocznie się ożywiła – Czy ty mnie właśnie przeprosiłeś?- jej oczy były takie
bardzo zielone iż można by pomyśleć że odbijają błysk Avady- Nigdy nie
słyszałam abyś kogokolwiek przepraszał Malfoy, skąd ty w ogóle znasz takie
słowo-zadrwiła ale nie odwróciła wzroku tylko badawczo na mnie patrzyła-
Pytałam się czy coś wiesz o jakimś układzie z Yaxleyem, o co mogło mu chodzić?-powtórzyła
i widziałem w jej oczach błaganie abym oświecił ją. Udałem że się zastanawiam.
-Nic nie wiem na ten temat- skłamałem a blask w jej oczach
momentalnie zgasł .W swoim czasie i tak się dowie czy tego chce czy nie a ja nie mam
zamiaru jej nic tłumaczyć. Dillian nie
dopytywała się już niczego tylko wstała i poszła w stronę łazienki, gdy
otworzyła do nich drzwi odwróciła się na chwilkę, wyszeptała ciche „Dziękuję”,
lekko się uśmiechnęła i weszła do środka. Siedziałem jeszcze parę minut na jej
łóżku aby pozbierać myśli po czym poderwałem się żeby wyjść z pokoju. Kiedy
naciskałem na klamkę drzwi do łazienki otworzyły się a ja mimowolnie
zatrzymałem i odwróciłem się z powrotem w stronę drzwi. Ujrzałem w nich jak
zwykle zadziwiająco piękną Dillian. Nie miała już na twarzy zaschniętej krwi.
Rumieńce powróciły na jej gładkie bez skazy policzki a jasne, blond, falowane włosy
sięgały pasa. Przez te wszystkie lata strasznie wypiękniała, przypominała
bardzo swoją matkę, jednak oczy miała zdecydowanie po ojcu. Zielone wręcz
szmaragdowe źrenice przenikające każdy zakamarek twojej podświadomości. Gdy
Vihainen tak patrzył wyczytać w nich można było jedynie rządzę krwi i nieludzkie
okrucieństwo. Oczy Dillian były inne, niby zimne ale gdyby się dłużej przyjrzeć
był w nich tylko smutek i cierpienie przykryte determinacją i pragnieniem
zemsty na wszystkich jej oprawcach. Nie było w nich ani grama słabości, ona nie
była słaba, nie mogła sobie pozwolić na taki luksus. W łazience pozbyła się
ubrań bo wyszła z niej jedynie w białym krótkim szlafroku. Błądziła wzrokiem po
pokoju po czym zatrzymała go na mojej sylwetce.
-Co ty tu jeszcze robisz?- było słychać w jej głosie
irytację i zażenowanie- Przecież ci podziękowałam- zamknęła drzwi i znów
skrzyżowała ręce na piersi.
-Już wychodzę- odwróciłem się od niej i chciałem nacisnąć na
klamkę. Nie mogłem, nie potrafiłem. Chyba za długo odpychałem pożądanie a może
miłość? Nie to nie jest miłość, nawet nie zauroczenie to tylko i wyłącznie
pożądanie połączone z zazdrością. Inni mogli ją mieć a mi nie można. Nie powinienem tak o niej myśleć ale jest piękną kobietą a teraz gdy stała parę
metrów ode mnie nie mogłem już logicznie myśleć. Przez chwilę pomyślałem o
treści listu od ojca. Pieprzyć go.
-Zostałeś sparaliżowany czy co?- usłyszałem za sobą jej
głos. Nie myśląc za dużo nad tym co właśnie miałem zamiar zrobić odwróciłem się do
niej i zobaczyłem grymas na jej uroczej twarzy. Pieprzyć grymas. Podszedłem do
niej prędko i bez żadnego ostrzeżenia wpiłem się w jej usta. W momencie gdy
nasze wargi się spotkały nie było już nic prócz uczucia że nasze usta nabrały
barwy piekieł.
Oh jejku ❤ tak sję cieszę, że Malfoy się wreszcie ogarnął i zrozimiał co czuje do Dillian c:
OdpowiedzUsuńAle nadal mi strasznie jej szkoda przez Petera i aranżację ślubu...
Kurcze, świetny rozdział, niesamowicie oddane emocje.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, Black