Przejdź do głównej zawartości

Rozdział V

*perspektywa Draco*
Stałem oparty o balustradę balkonu, ostatnio męczy mnie okrutna bezsenność a treść listu od ojca nie pomogła mi ani trochę zasnąć. Wyciągnąłem pomiętą karteczkę z kieszeni i jeszcze raz przeczytałem to co napisał:
Drogi Synu,                                                                                                                                                                      Mam nadzieję że pilnujesz córki Gideona Vihainena aby nie wpakowała się w jakieś romanse, jej los jest już z góry przesądzony. Jej ojciec oraz Corban Yaxley uzgodnili że od razu gdy dziewczyna osiągnie pełnoletniość zostanie wydana za jego syna- Petera Yaxleya, wysoko postawionego młodego śmierciożercę z którego swoją drogą powinieneś brać przykład… 

Przerwałem czytanie tylko po to aby przewrócić oczami. Ja miałbym brać przykład z młodego Yaxleya, proszę cię tatusiu jestem od niego o stokroć przystojniejszy. Wiedziałem że nie chodzi mu o to, Peter był bezdusznym sadystą, zabijał każdego kto staną mu na drodze, uwielbiał gwałcić młode mugolaczki i naprawdę przykro mi z powodu Dillian. Ona jest inna, nie pasuje do bandy bezlitosnych i barbarzyńskich śmierciożerców, mimo że ma swoje humorki to pod żadnym pozorem nie jest zła, jest tylko na taką tresowana, a to jest różnica. Westchnąłem i wróciłem do czytania listu

Pamiętaj Draco że jesteś śmierciożercą, nie zapominaj o tym. Ona jest tylko nic nie wartym narzędziem w rękach mężczyzny, ma jedynie przedłużyć linię męską rodu. Znam cię synu i od razu cię ostrzegam, jeśli zbliżysz się do niej zbyt blisko to kara wymierzona w twoim kierunku będzie brutalna i krwawa. Na pewno jej nie zapomnisz.                                                                                                     
Z miłością, Lucjusz Malfoy
Roześmiałem się sam do siebie. Jak ktokolwiek może mówić że spotka cię kara, będziesz tego żałować, a następnie pitoli coś o miłości. Kto jak kto ale mój ojciec nic o niej nie wie, już sam Czarny Pan  jest czasem bardziej miłosierny niż on, poważnie.  Fragment o tym że mnie zna też był zabawny. On w ogóle nic o mnie nie wie, myśli że jestem taki jak on, egoistyczny i brutalny. To prawda, robię złe i dość okrutne rzeczy ale nie mam co do tego wyboru, gdybym tylko miał tyle siły i odwagi aby mu się sprzeciwić. Nie mogę jednak jej znaleźć. Tylko raz mi się udało, byłem jeszcze dzieckiem, ojciec chciał żebym torturował klątwą Cruciatus jeszcze młodszą ode mnie mugolską dziewczynkę. Nie posłuchałem go i odmówiłem wykonania polecenia za co oberwałem ja ale co najgorsza moja matka, straszliwie ją wówczas katował. Powtarzał że to wszystko moja wina, długo go za to przepraszałem, wręcz błagałem o wybaczenie, jednak on pozostawał nie wzruszony. Spojrzałem ukradkiem na wierzę zegarową. Wpół do pierwszej, chyba już czas pomęczyć się z bezsennością w dormitorium. Schowałem liścik głęboko do kieszeni i ruszyłem w kierunku lochów. Nie minęło pięć minut a na mojej drodze pojawiła się niewielka, wątła postać zmierzająca w moim kierunku. Było bardzo ciemno więc zacisnąłem dłoń na różdżce aby w razie czego móc szybko zareagować. Postać zbliżała się bardzo powoli i chwiejnym krokiem po czym osunęła się po ścianie. Nie myśląc zbyt długo podszedłem do niej, osoba miała na sobie czarną pelerynę ale gdy uchyliłem rąbek materiału w celu zidentyfikowania jej serce mi zamarło. To była Dillian. Co ona robiła na korytarzu o tak późnej porze?!  Na brodzie miała krew już lekko przyschniętą i oddychała bardzo niemiarowo i ciężko, mimo iż zemdlała cały czas się trzęsła. Zawinąłem ją w pelerynę i wziąłem na ręce. Była taka leciutka jak piórko. Na mój dotyk jej ciało jakby bardziej się spięło. Nie wiem o co chodzi ale muszę się tego od niej dowiedzieć. Co jej przyszło do głowy aby o tej porze włóczyć się samej po Hogwarcie?
*perspektywa Dillian*
Czułam dudnienie w całej głowie, nie wiedziałam gdzie jestem i czy to się przed chwilą wydarzyło było jawą czy snem. Leżałam na łóżku w swoim dormitorium. Byłam w Hogwarcie, tyle jeszcze pamiętam. Gdy tylko próbowałam się podnieść zatrzymała mnie obca dłoń. Przestraszyłam się i od razu skierowałam w jej stronę wzrok. To był młody Malfoy który siedział przy mnie na łóżku. Zakłopotana i lekko zszokowana, ignorując jego rękę podniosłam się do pozycji siedzącej a on tylko westchną.
-Co ty tu robisz Malfoy?- burknęłam- Nie masz swojego pokoju?
-To tak teraz młode damy dziękują za ratunek?- lekko oburzony chłopak wstał i podszedł do okna. Spuściłam nogi z łózka i wpatrywałam się w jego sylwetkę .Przecież on mnie przed Yaxleyem nie uratował!
-A można wiedzieć przed czym mnie uratowałeś?- zagadałam aby zbadać grunt. Jeśli widział co zrobił mi Peter a nie zareagował to przysięgam poćwiartuję go na żyletki. Blondyn prychną i popatrzył na mnie przeszywającym wzrokiem.
-Dlaczego chodziłaś po szkole w nocy, w pelerynie z zakrwawioną twarzą?!- oburzył się- Co ci się stało i kto ci to zrobił?- zerkną na mnie wyczekując odpowiedzi
-Nadal nie wiem przed czym mnie uratowałeś?- omijałam pytanie Dracona
- Cholera Dillian! – wkurzył się i podszedł do mnie bardzo blisko, można by rzec że za blisko- Pełzłaś tak bezwładnie oparta o ścianę, jak wziąłem cię na ręce to się okropnie trzęsłaś a z twarzy odeszła ci cała krew. Inaczej mówiąc byłaś i w sumie cały czas jesteś blada jak ściana –nadal intensywnie na mnie patrzył, chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam do końca co. Malfoy mnie tu przyniósł, naprawdę tak się cieszę że to właśnie on mnie znalazła a nie ktoś inny. Co ja bym wtedy zrobiła, przecież nikomu bym nie powiedziała prawdy, jemu mogę. Wręcz będę musiała bo nie wyszedłby stąd jakbym mu powiedziała że przewróciłam się na schodach i uderzyłam w policzek. Spojrzałam mu prosto w jego cudnie szaro-niebieskie oczy. W tym momencie on odwrócił wzrok i znów podszedł do okna. Oparł się o parapet i nie patrząc już na mnie zapytał, powoli i wyraźnie:
-Powiesz mi co się stało? Czy będziesz udawać że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wiesz że mam cię pilnować- urwał na chwilę- ale nie chodzi mi teraz o to, naprawdę chcę wiedzieć co się stało- Draco stał cały czas zwrócony w stronę okna, lekko opuścił głowę, odetchną  po czym gwałtownie się odwrócił i wyczekiwał odpowiedzi.
-Bo…-zaczęłam- Chciałam tylko popodziwiać zamek i pozwiedzać okolicę- spuściłam wzrok po wpływem intensywnego wzroku jakim obdarzał mnie Malfoy, usłyszałam głośne westchnięcie chłopaka więc wiedziałam że nie ma co obwijać w bawełnę- Spotkałam Petera Yaxleya, znasz go, prawda?- popatrzyłam na niego a Draco jakby na chwilę zachwiał się, w sumie mogło mi się to przywidzieć, kontynuowałam wypowiedź- nic konkretnego nie mówił, tylko że będę jego ale nie wiem dlaczego tak myślał- zaśmiałam się blado sama do siebie- on jeszcze..-spokojnie odetchnęłam-obmacywał mnie, brutalnie, to dlatego mam na twarzy zaschniętą krew- uśmiechnęłam się do niego, w sumie nie pierwszy raz byłam tak sponiewierana, ale szczerze mówiąc dzisiejszy raz dostarczył mi nowych emocji bo po prostu się tego tu nie spodziewałam. Do głowy by mi nie przyszło że to właśnie on się za mną skradał. Zawsze czułam się nie komfortowo w jego obecności. Cały czas mnie obserwował przy każdym spotkaniu. Każdy bal bożonarodzeniowy milczał i tylko intensywnie oraz  badawczo mi się przyglądał. Czułam jakby mnie gwałcił wzrokiem, naprawdę. Blondyn milczał, nie patrzył już na mnie, ale gołym okiem można było dostrzec że nad czymś  gorączkowo myśli- Draco?- zagadałam- wiesz o czym mógł on mówić?
*perspektywa Draco*
Poczułem dziwne ukucie w sercu, ona ma zostać jego żoną, dlaczego właśnie on?! Aranżacja ślubów to totalne średniowiecze, jednak Vihainen jest w stu procentach przekonany że takie trzymanie żelaznej ręki zwłaszcza nad córkami gwarantuje przedłużenie rodu, nie ważne jakiego byle czysto-krwistego. Co jak co ale pod tym względem mój ojciec nie jest taki zły. Może tylko mi się tak wydaje, wie że nie poślubiłbym jakiejś szlamy spod mostu. Jego nauki mimo iż brutalne to zapuściły we mnie korzenie i będzie bardzo trudno je wyplenić  a może ja naprawdę jestem takim potworem jak większość ludzi mnie postrzega. Ale wracając do Dillian, czym ona sobie na cos takiego zasłużyła? Merlinie jakim ja jestem idiotą!? Wszystko mi przecież powiedziała podczas podróży do Hogwartu. Ten jej wybuch szczerości wywarł na mnie ogromne wrażenie, aby przyznać się do czegoś takiego i to przed mną musiała naprawdę być wówczas na mnie zła, co ja mówię ona mnie nienawidzi… Chyba coś mówiła, prawda? Spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie wyczekująco
-Mówiłaś coś?- spytałem jakby nigdy nic
-Dziękuję  Malfoy, naprawdę- prychnęła- Najpierw chcesz coś wiedzieć a potem mnie ignorujesz i nie słuchasz- odwróciła się ode mnie i skrzyżowała ręce na piersi
-Oj no przepraszam po prostu się zamyśliłem- przewróciłem oczami
-Co powiedziałeś?- Dillian jakby dzięki jakiemuś eliksirowi widocznie się ożywiła – Czy ty mnie właśnie przeprosiłeś?- jej oczy były takie bardzo zielone iż można by pomyśleć że odbijają błysk Avady- Nigdy nie słyszałam abyś kogokolwiek przepraszał Malfoy, skąd ty w ogóle znasz takie słowo-zadrwiła ale nie odwróciła wzroku tylko badawczo na mnie patrzyła- Pytałam się czy coś wiesz o jakimś układzie z Yaxleyem, o co mogło mu chodzić?-powtórzyła i widziałem w jej oczach błaganie abym oświecił ją. Udałem że się zastanawiam.
-Nic nie wiem na ten temat- skłamałem a blask w jej oczach momentalnie zgasł .W swoim czasie i tak się dowie  czy tego chce czy nie a ja nie mam zamiaru  jej nic tłumaczyć. Dillian nie dopytywała się już niczego tylko wstała i poszła w stronę łazienki, gdy otworzyła do nich drzwi odwróciła się na chwilkę, wyszeptała ciche „Dziękuję”, lekko się uśmiechnęła i weszła do środka. Siedziałem jeszcze parę minut na jej łóżku aby pozbierać myśli po czym poderwałem się żeby wyjść z pokoju. Kiedy naciskałem na klamkę drzwi do łazienki otworzyły się a ja mimowolnie zatrzymałem i odwróciłem się z powrotem w stronę drzwi. Ujrzałem w nich jak zwykle zadziwiająco piękną Dillian. Nie miała już na twarzy zaschniętej krwi. Rumieńce powróciły na jej gładkie bez skazy policzki a jasne, blond, falowane włosy sięgały pasa. Przez te wszystkie lata strasznie wypiękniała, przypominała bardzo swoją matkę, jednak oczy miała zdecydowanie po ojcu. Zielone wręcz szmaragdowe źrenice przenikające każdy zakamarek twojej podświadomości. Gdy Vihainen tak patrzył wyczytać w nich można było jedynie rządzę krwi i nieludzkie okrucieństwo. Oczy Dillian były inne, niby zimne ale gdyby się dłużej przyjrzeć był w nich tylko smutek i cierpienie przykryte determinacją i pragnieniem zemsty na wszystkich jej oprawcach. Nie było w nich ani grama słabości, ona nie była słaba, nie mogła sobie pozwolić na taki luksus. W łazience pozbyła się ubrań bo wyszła z niej jedynie w białym krótkim szlafroku. Błądziła wzrokiem po pokoju po czym zatrzymała go na mojej sylwetce.
-Co ty tu jeszcze robisz?- było słychać w jej głosie irytację i zażenowanie- Przecież ci podziękowałam- zamknęła drzwi i znów skrzyżowała ręce na piersi.
-Już wychodzę- odwróciłem się od niej i chciałem nacisnąć na klamkę. Nie mogłem, nie potrafiłem. Chyba za długo odpychałem pożądanie a może miłość? Nie to nie jest miłość, nawet nie zauroczenie to tylko i wyłącznie pożądanie połączone z zazdrością. Inni mogli ją mieć a mi nie można. Nie powinienem tak o niej myśleć ale jest piękną kobietą a teraz gdy stała parę metrów ode mnie nie mogłem już logicznie myśleć. Przez chwilę pomyślałem o treści listu od ojca. Pieprzyć go.
-Zostałeś sparaliżowany czy co?- usłyszałem za sobą jej głos. Nie myśląc za dużo nad tym co właśnie miałem zamiar zrobić odwróciłem się do niej i zobaczyłem grymas na jej uroczej twarzy. Pieprzyć grymas. Podszedłem do niej prędko i bez żadnego ostrzeżenia wpiłem się w jej usta. W momencie gdy nasze wargi się spotkały nie było już nic prócz uczucia że nasze usta nabrały barwy piekieł.

Komentarze

  1. Oh jejku ❤ tak sję cieszę, że Malfoy się wreszcie ogarnął i zrozimiał co czuje do Dillian c:
    Ale nadal mi strasznie jej szkoda przez Petera i aranżację ślubu...
    Kurcze, świetny rozdział, niesamowicie oddane emocje.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, Black

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział III

-Dillian! Pośpiesz się!- usłyszałam w oddali zirytowany głos Dracona -Poczekaj na mnie!-odkrzyknęłam mu. Nie odpowiedział, świetne zgubiłam się w tłumie jak malutkie dziecko. Cóż jestem dość niska, jedyne metr sześćdziesiąt ale nie zmienia to tego że mógł na mnie poczekać.-Ehh..-westchnęłam i zaczęłam przeciskać się przez tłum ludzi.                                                                                                                                                                    Pełno dzieci, matek, ojców oraz zwierząt. Uśmiechy, łzy w oczach, uściski na pożegnanie , żywe rozmowy przyjaciół. Nie wiem czy się cieszyć z tego że tu jestem czy raczej płakać że nikogo oprócz tego tlenionego blondyna który mnie zgubił   nie znam. Ah nie przepraszam znam Zabiniego, kurczę skąd ja kojarzę to nazwisko… Zamyśliłam się i wpadałam w jakąś osobę upadając i tłukąc sobie przy tym cztery litery -Ohhh! Przepraszam bardzo to moja wina- wyraźnie przejęty głos dziewczyny dotarł do moich

Rozdział IV

Po kolacji wraz ze wszystkimi ślizgonami udałam się do lochów gdzie znajdowało się nasze dormitorium. Przez grzeczność zamieniłam parę słów z Zabinim, Pansy oraz innymi ślizgonami. Od razu na wstępie panna Parkinson ostrzegła mnie abym trzymała się z dala od Dracona, cóż nie będzie z tym problemu bo nie mam ochoty na niego nawet patrzeć. Pod wpływem emocji wszystko mu powiedziałam, nawet o gwałcie. Na szczęście nie spotkałam go po drodze do pokoju wspólnego, co niby miałabym mu powiedzieć? Zapomnij o tym co ci powiedziałam? Z drugiej strony jego milczenie w pociągu może świadczyć o tym że o wszystkim już wiedział, przecież uczestniczył na spotkaniach śmierciożerców. Lucjusz wraz z moim ojcem byli bardzo ze sobą blisko, nie mógł nie wiedzieć… Dłuższe nad tym myślenie stawiało mi więcej pytań niż odpowiedzi a ja byłam wobec ich bezradna bo nie potrafiłam sobie na nie odpowiedzieć. Gdy tylko weszliśmy do pokoju wspólnego moim oczom ukazał się ogromny kominek przy którym stały fotel

Rozdział I

              Duszno. Krople wody spływają powolnie po mojej rozgrzanej skórze. Uwielbiałam gorące i długie kąpiele w wannie. Wzięłam gruby, biały ręcznik i obwinęłam się nim szczelnie. W łazience nadal   unosiła się para. Stanęłam przed lustrem, zobaczyłam w nim siebie, bladą   jak śmierć z niedbale upiętymi jasnymi włosami w kok. Nie byłam chora, po prostu zawsze tak wyglądałam. Uśmiechnęłam się do siebie z nadzieją że to trochę poprawi moje odbicie. Bez zmian, tak samo ponure jak przedtem, tylko troszkę bardziej psychiczne. Ubrałam się szybko w cienką koszulę nocną i wyszłam z łazienki kierując się do łózka. Było już bardzo późno, za parę minut miała wybić druga w nocy. Zawsze miałam problemy ze snem, nigdy nie potrafiłam zasnąć o normalnej porze. To właśnie w nocy nawiedzały mnie widma sprzed lat. Śmierć matki, jedynej osoby którą kochałam ponad wszystko, setki Cruciatusów kierowanych w moją stronę, gwałty na niewinnych mugolach przez Śmierciożerców. Byłam inna i on to wiedział, ch